Psychologia treningu koni - emocjonalne tło treningu
wywiad z dr. Krzysztofem Skorupskim
Oglądając zawody i pokazy, ale też poczynania amatorów jeździectwa, możemy zobaczyć konie, które wykonując mniej lub bardziej zaawansowane ćwiczenia, okazują przy tym nerwowość. Koń nie jest w pełni skupiony ani na zadaniu, ani na człowieku, a czasem sprawia wrażenie, jakby miał eksplodować. Jakość figur ujeżdżeniowych obniża się – przyćmiewa je to, że koń i jeździec ze sobą walczą. Amator może nie odróżnić piaffu wykonywanego z impulsem od „piaffu” będącego efektem nerwowego podrygiwania, ale, obserwując zawody w skokach przez przeszkody, nawet laik dostrzeże problem – brak koncentracji i nerwowość może być przyczyną zrzutek lub odmów. Konie na parkury wchodzą spięte, podczas przejazdu nie reagują na pomoce (nie są jezdne), w czasie konkursu są trudne do opanowania (ponoszą), nie koncentrują się na zadaniu (skoku), skaczą chaotycznie, są nieuważne i niedokładne, nieufne, stresują się przed przeszkodami, nie czekają na polecenia, przejawiają własną inicjatywę. Sytuacje, o których mowa, dotyczą nierzadko koni prezentujących wysoki poziom wyszkolenia i prowokują do postawienia pytania: Co poszło w treningu nie tak? O odpowiedzi na to i na inne pytania związane z treningiem koni poprosiłam dr. Krzysztofa Skorupskiego, specjalistę w dziedzinie psychologii treningu koni.
Ewa Rot-Buga: Zanim przejdziemy do pytań związanych z zachowaniem się koni podczas zawodów, proszę powiedzieć, czym zajmuje się i co wnosi do praktyki psychologia treningu koni?
Krzysztof Skorupski: Dziedzina ta zajmuje się psychologicznymi mechanizmami regulacji funkcji organizmu rozpatrywanymi w aspekcie treningu koni, analizami stosowanych metod szkolenia oraz procesami adaptacji do zwiększonego wysiłku. Jest to interdyscyplinarna dziedzina wiedzy, która korzysta z takich gałęzi nauki jak:
- psychologia
- etologia
- fizjologia
- i innych.
Badania z zakresu biodynamiki są w pewnym sensie uzupełnieniem tej wiedzy. Dopełniają omawianą problematykę. Dynamiczne parametry ruchu i wysiłku wynikają bowiem nie tylko z biomechaniki konia i fizjologicznych zdolności organizmu, lecz także z psychologicznych mechanizmów wspomagających przejawianie tych zdolności.
E.R.: Czy ta wiedza jest wprowadzana do programów nauczania?
K.S.: W Polsce pierwszą uczelnią, która wprowadziła ten przedmiot do programu nauczania, był Uniwersytet Przyrodniczy w Krakowie. Inicjatorem tego projektu był prof. dr hab. Kazimierz Kosiniak-Kamysz, ówczesny kierownik Katedry Hodowli Koni. Miałem przyjemność wraz z Profesorem i pracownikami katedry tworzyć i realizować program zajęć z tego przedmiotu. W opracowanym programie zostały uwzględnione także inne gatunki zwierząt użytkowych, w związku z tym przedmiot ten został włączony do programu studiów pod nazwą „Zoopsychologia stosowana”. Ciekawym rozwiązaniem jest również inicjatywa prof. dr hab. Ewy Jodkowskiej utworzenia na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu podyplomowych studiów „Naukowe podstawy treningu koni”. Program tych studiów w ostatnim czasie został rozszerzony o problematykę psychologii treningu koni. Pomysł ten okazał się trafionym rozwiązaniem. Stale zwiększająca się liczba kandydatów na ten kierunek świadczy o dużym zainteresowaniu tą dziedziną wiedzy. W następnym roku pod tą samą nazwą planowana jest również międzynarodowa konferencja naukowa.
E.R.:Wróćmy jednak do wymienionych na wstępie problemów stanu psychicznego koni podczas startów w zawodach. Co poszło nie tak? Jakie błędy popełniono podczas szkolenia i na jakim jego etapie?
K.S.: Zanim odpowiem na to pytanie, muszę powiedzieć jeszcze kilka słów wprowadzenia na temat uczenia się zwierząt. Niezależnie od tego, czy zwierzę żyje w naturalnym środowisku, czy w warunkach stworzonych przez człowieka, zmiany w jego zachowaniu są wynikiem ewolucyjnie ukształtowanych mechanizmów uczenia się, w których warunkowanie klasyczne i warunkowanie sprawcze spełniają wiodącą rolę.
- W pierwszym typie warunkowania (klasycznym) zwierzę kojarzy neutralny środowiskowy bodziec, nazwijmy go sygnałem, z bodźcem (zdarzeniem) biologicznie znaczącym. W ten sposób zwierzę uczy się rozpoznawać i przygotowywać się do mających nastąpić zdarzeń.
- W warunkowaniu drugiego typu (sprawczym) zwierzę kojarzy reakcję z jej konsekwencjami (skutkiem). Tak uczy się reakcji, której celem jest określony skutek (zaspokojenie potrzeby). Te dwa typy warunkowania współdziałają ze sobą i w zasadzie wyczerpują zagadnienie szkolenia zwierząt.
E.R.:Proszę powiedzieć, jak to wygląda w praktyce?
K.S.: W dużym uproszczeniu wygląda to tak: neutralny bodziec środowiskowy nieznacznie wyprzedzający biologicznie znaczący dla zwierzęcia bodziec (zdarzenie), zostaje z tym bodźcem skojarzony (warunkowanie klasyczne) i w ten sposób staje się rozpoznawalnym sygnałem zapowiadającym pojawienie się tego znaczącego dla zwierzęcia bodźca. Załóżmy, że sygnał ten zapowiada negatywny bodziec powodujący nieprzyjemne doznanie. W tej sytuacji presja tego sygnału motywuje do zachowań, dzięki którym zwierzę uniknie negatywnych skutków bodźca (nieprzyjemnego doznania). Reakcja, przy której zwierzę osiągnie ten cel, zostaje wzmocniona (warunkowanie sprawcze). Prawdopodobieństwo powtarzania tej reakcji w podobnych okolicznościach zwiększa się. Ten typ wzmacniania reakcji nazwano wzmocnieniem negatywnym. Zwróćmy uwagę, że to, co wzmacnia reakcję, to NIE wystąpienie negatywnych skutków. Natomiast w sytuacji, w której – pomimo przejawiania przez konia reakcji – negatywny bodziec wystąpi, to spowoduje zaniechanie tej reakcji. Koń odczyta go jako karę i zacznie osłabiać lub nawet powstrzymywać się od przejawiania reakcji.
E.R.:To w takim razie dlaczego tak często spotykamy się z karaniem konia za brak lub za słabo przejawianą reakcję? Czy przypadkiem nie dlatego, że jednak wyraźnie widać, że pod wpływem kary koń nasila przejawianie reakcji?
K.S.: Powszechność takiego postępowania wynika z faktu nasilania się reakcji konia pod karzącym działaniem bata czy ostrogi oraz z błędnie wyciąganych z tego faktu wniosków. Zwróćmy uwagę, że karzący bat jest bodźcem bólowym, który wywołuje u konia lawinę reakcji zarówno wrodzonych, jak i tych wynikających z jego dotychczasowego doświadczenia. W tych warunkach przejawiana reakcja nie zawsze będzie tą, o która nam chodzi. Ponadto tak jeżdżony koń w dalszym ciągu nie będzie odpowiadać na działanie łydki. Błąd w takim postępowaniu polega na tym, że kojarzymy bat z reakcją, zamiast kojarzyć go wyłącznie z łydką. Chciałbym jednocześnie zwrócić uwagę na niezwykłą wrażliwość koni. Podczas procesu kojarzenia łydki z batem już samo lekkie trącenie (pacnięcie, dotknięcie) konia batem wywołuje reakcję. Z praktyki wiemy, że w wielu wypadkach nawet lekkie uderzenie batem po własnym bucie (sztylpie) przynosi oczekiwany efekt. Rzadko kiedy występuje sytuacja, w których zmuszeni jesteśmy do silniejszego użycia bata. Sytuacje takie są najczęściej skutkiem wcześniej popełnianych błędów. Stosowanie z nadmierną siłą pomocy jeździeckich (bata, ostrogi, wędzidła) bez rozpoznania rzeczywistych przyczyn niepowodzenia nie ułatwia pracy z koniem. Niepowodzenia wynikają z popełnianych przez nas błędów, które generują problemy, opóźniają proces szkolenia i eskalują siłowe rozwiązania.
Wiem, że dla wielu czytelników jest to nowe podejście do problemu szkolenia, dlatego stanowczo podkreślam jeszcze raz, kojarzenie łydki z mającym nastąpić niewygodnym bodźcem musi dotyczyć wyłącznie łydki i nie może nakładać się na początek reakcji ruchu naprzód. Reakcja ruchu naprzód powinna zawsze być kojarzona z ustąpieniem tego bodźca. W sytuacji nakładania się na reakcję negatywnego bodźca koń może odczytać go jako karę za tę reakcję. Powinniśmy wyraźne i jednoznaczne rozgraniczać kojarzenie łydki z niewygodnym bodźcem od działań związanych ze wzmacnianiem reakcji. W przeciwnym wypadku tracimy kontrolę nad procesem kojarzenia. Zjawisko to opisali ponad pół wieku temu Rescorla i Solomon (Two process learning theory: Relationships between Pavlowian conditioning and instrumental learning, “Psychological Review” 1967, nr 74, 151–182). Jest to ważny szczegół w szkoleniu koni. Wiem, że te niewielkie różnice czasowe w zestawianiu bodźców w warunkowaniu klasycznym i reakcji z bodźcem w warunkowaniu sprawczym mogą się nam wydawać zagmatwanymi i mało znaczącymi drobiazgami. Koń jednak dobrze się w nich orientuje. Jego mózg jest wyspecjalizowany w wychwytywaniu tych właśnie różnic, ponieważ w środowisku ewolucyjnym koni zdolność uprzedzania zdarzeń była podstawą strategii przetrwania gatunku.
Zobacz szkolenie: Więcej łydki! komenda, która powinna być zabroniona!
E.R.:Czy w skrócie możemy powiedzieć, że łydka, poprzedzając zdarzenie, motywuje, natomiast brak negatywnego bodźca wzmacnia tę reakcję?
K.S.: Właśnie tak. Zapominamy, że łydka jest czynnikiem wywołującym reakcję, natomiast czynnikiem ją wzmacniającym jest NIE wystąpienie negatywnego bodźca. Pojawianie się negatywnego bodźca podczas reakcji zniechęca konia do jej przejawiania. Karanie konia za słabo przejawioną reakcję nie wzmacnia jej przejawiania. Oczywiście stwierdzenie to wymaga szerszego omówienia. Nie sposób jest jednak w wywiadzie omówić wszystkiego w szczegółach. Tu tylko wspomnę, dlaczego nakładanie się kary na jakąś reakcję osłabia jej przejawianie. Koń zaczyna wówczas szukać innych reakcji, przy których kara lub inne negatywne bodźce, np. stresogenne powodowanie, ustaną. Najczęściej będą to reakcje stawiające jeźdźca w tzw. krytycznej sytuacji, np. stawanie dęba lub kozłowanie. Jeździec wówczas zaczyna mieć kłopotyi przerywa te przykre dla konia działania. I właśnie ta przerwa jest wzmocnieniem dla przejawianej w danej chwili reakcji. Często te zachowania utożsamiamy z krnąbrnością, złośliwością i jeszcze nie wiadomo z czym, a to są po prostu nieświadomie wyuczone przez nas reakcje. Zwróćmy uwagę, koń tą niechcianą przez nas reakcją wymusił przerwę w naszych działaniach i tym samym ją wzmocnił. Wyraźnie widzimy, że mamy tu do czynienia ze wzmacnianiem reakcji poprzez ustępowanie negatywnego bodźca. Tak koń osiąga swój cel i dla niego nieważne jest, czy osiągnął go dzięki naszym świadomym, czy nieświadomym działaniom. Myślę, że przekonałem już czytelników do konieczności odróżniania kary od negatywnego wzmocnienia. Nie rozgraniczanie tych pojęć jest przyczyną popełniania wielu błędów niepotrzebnie stresujących konia. Na zakończenie dodam, że koń poprzez uwarunkowane środowiskowe sygnały poprzedzające stresogenne działania jeźdźca uczy się nie tylko rozpoznawać, ale i również emocjonalnie reagować na mające nastąpić stresogenne sytuacje.
E.R.:To bardzo cenne i nowatorskie spostrzeżenie!
K.S.: Nowatorskie to chyba tylko w jeździectwie. Obserwacji tych dokonał John Watson prawie 100 lat temu. Obecnie na ten temat wiemy już dużo więcej. Konie bardzo szybko uczą się rozpoznawać i emocjonalnie reagować na sygnały zapowiadające wystąpienie awersyjnych bodźców. W tych sytuacjach konie zaczynają selektywnie skupiać uwagę na mającym nastąpić zdarzeniu, a nie na poleceniach jeźdźca. Natomiast jeźdźcy zaczynają siłą egzekwować posłuszeństwo, a to pogłębia tylko kryzys porozumienia i nasila przejawianie niepożądanych reakcji. Tak rozwija się spirala przemocy, praca z końmi staje się utrudniona i mało efektywna.
E.R.:Czy można powiedzieć, że konie bardziej denerwują się, oczekując, że coś złego je spotka, niż wówczas gdy to się dzieje?
K.S.: Uwarunkowane sygnały środowiskowe zapowiadające pojawienie się bodźców awersyjnych stwarzają sytuację, w której oczekiwanie na awersyjny bodziec staje się bardziej stresogenne niż sam bodziec. Koń w miarę nabywanego indywidualnego doświadczenia zaczyna rozpoznawać te sygnały znacznie wcześniej niż nam się wydaje. Nagromadzone negatywne doświadczenie koni wyniesione z treningów powoduje, że zaczynają one trening już z poziomu lęku i to jest największym problemem. Konie wychodzące na trening dobrze wiedzą, co je tam czeka i reagują stosownie do wcześniej nabytego doświadczenia. Konie po osiodłaniu oczekujące w stajni na trening swoim zachowaniem niczego nie zdradzają, co nie znaczy jednak, że nic się nie dzieje. Zachodzące w ich organizmie fizjologiczne zmiany mówią dużo. Siodłanie staje się sygnałem zapowiadającym trening i w zależności od doświadczeń wyniesionych z wcześniejszych treningów organizm koni zaczyna różnie reagować. Badanie u tych koni poziomu wydalania adrenaliny z moczem w odpowiedzi na siodłanie przyniosło zaskakujące rezultaty. U niektórych koni poziom wydalania adrenaliny był wyższy niż w czasie wysiłku. Świadczy to o tym, że dla tych koni trening jest stresogennym przeżyciem (schemat 1).
E.R.-B.:Jaki wpływ ma stresogenny trening na przebieg procesów adaptacji do zwiększonego wysiłku?
K.S.: Stresogenny trening wyczerpuje organizm i spowalnia fizjologiczną adaptację organizmu do wysiłku. Wiemy, że wzmożone wydzielanie adrenaliny występuje w stanach niepokoju, niepewności i lęku. Zachowanie staje się niezorganizowane i nieracjonalne z dużym wydatkiem energii nieadekwatnym do wysiłku. Emocje te są charakterystyczne dla koni, które znajdują się w mało znanej i trudnej sytuacji, np. podczas zajeżdżania i pierwszych treningów. W miarę przystosowywania się do nowych warunków obniża się poziom adrenaliny we krwi i podnosi się poziom noradrenaliny (schemat 2). Zmiany te powodują, że wysiłek staje się bardziej ekonomiczny. Proces ten nazwano adaptacją krótkoterminową. Obawę i niepewność zastępuje dzielność. Zachowanie koni staje się bardziej zorganizowane i racjonalne, zwierzęta stają się bardziej zdecydowane, pewne i ufne. Konie skuteczniej i z większą determinacją pokonują napotkane trudności. Będę bardziej zrozumiały, jeżeli powiem, że koń w tych sytuacjach zaczyna zachowywać się, jakby myślał: Chyba za słabo przejawiam tę reakcję, że jeszcze nie osiągam swego celu i zaczyna daną reakcje nasilać, ponieważ ta reakcja przynosiła mu dotychczas oczekiwany skutek (wzmocnienie). Możemy to samo powiedzieć jeszcze inaczej: dzięki nabieranemu doświadczeniu koń uczy się domagać wzmocnienia poprzez nasilanie reakcji. Natomiast przedłużające się stresogenne treningi oraz negatywne doświadczenia wynoszone z treningów hamują ten proces. Konie zaczynają pracować na adrenalinie. Wysoki (nieadekwatny do przejawianego wysiłku) poziom adrenaliny we krwi wyczerpuje organizm i opóźnia procesy ekonomizacji wysiłku. Negatywnie kojarzone i stresogenne treningi nie pozwalają na pełny rozwój możliwości tych koni.
E.R.-B.: Jak stan psychiczny koni przed startem wpływa na wyniki uzyskiwane w gonitwach?
K.S.: Konie, które przed startem reagowały strachem, miały podwyższony poziom adrenaliny we krwi. Ich uwaga była bardziej rozproszona, a ruchy bardziej chaotyczne. W gonitwach uzyskiwały gorsze wyniki, zwłaszcza na dłuższych dystansach. Dane te potwierdzają, że biologiczna funkcja adrenaliny to wspomaganie aktywności organizmu adekwatnie do wysiłku, a nie wypalanie organizmu przed wysiłkiem. Natomiast konie, których pobudzenie wynikało z podwyższonego poziomu noradrenaliny we krwi, były bardziej zrównoważone. Zapożyczając terminologię od sportowców, powiedzielibyśmy, że konie te odznaczały sie bojowością, walecznością, determinacją i złością/gniewem. Wyniki badań wskazują na istniejącą zależność uzyskiwanych w gonitwach wyników od stanu psychicznego koni przed startem (schemat 3).
E.R.-B.: Skąd możemy wiedzieć, jakie emocje przeżywa koń przed startem?
K.S.: W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pojawiła się ogromna ilość publikacji poświęconych problemom emocji u człowieka i zwierząt. Z doniesień tych wynika, że wiele postaci i przejawów emocji rozwija się z genetycznie zakorzenionych procesów mózgowych, które u wszystkich saków są homologiczne. Dlatego badając emocje u ludzi, możemy lepiej zrozumieć zwierzęta. W biologii ewolucyjnej i etologii emocje uważa się za aktywne systemy przetwarzania informacji, których funkcje skierowane są na wspieranie programów motorycznych najbliżej związanych z daną emocją. Potwierdzają to także badania przeprowadzane na sportowcach. Wykazano zależność osiąganych wyników w zawodach od stanu psychicznego zawodnika przed startem. Psycholog sportowy Nikodem Żukowski porównał wyniki sportowców na zawodach z ich stanem psychicznym przed startem ocenianym na podstawie wywiadu i poziomu adrenaliny i noradrenaliny we krwi. Autor stwierdził, że Przeżycia, jakich doświadczył zawodnik podczas wcześniejszych zawodów, współdecydują o postawie psychicznej w następnych startach oraz o zmianach fizjologicznych zachodzących w jego organizmie. Depresji i lękowi towarzyszy zawsze zwiększone wydzielanie adrenaliny, natomiast agresja na zewnątrz wiąże się ze zwiększonym wydzielaniem noradrenaliny (N. Żukowski, Postawa optymalnej agresji na zewnątrz jako naturalny składnik rywalizacji sportowej, „Sport Wyczynowy” 2007, nr 7–9, s. 105–113).
E.R.-B.: Dlaczego niektóre konie po pewnym czasie przestają reagować na stresogenny bodziec środowiskowy, a inne reagują z coraz większą siłą?
K.S.: Pytanie to dotyka istoty rzeczy, o której wspomina Pani na wstępie wywiadu. Koń kojarzy bodźce, które nie zawsze kontrolujemy, a które uprzedzają go o mającym nastąpić negatywnym doznaniu. Myślę, że problem ten świetnie obrazuje eksperyment Richarda Wintersa, w którym poglądowo pokazuje, jak konie uczą się bać neutralnych bodźców. Jeździec, który siedząc na koniu, odruchowo (gwałtownie) ściąga wodze w momencie przestraszenia się i odskakiwania konia w bok na widok potrząsanej marynarki powoduje, że bodziec ten zostanie skojarzony przez konia z nieprzyjemnym doznaniem. W związku z tym potrząsanie marynarki zacznie wywoływać u konia pobudzenie, zaniepokojenie i skłonność do ucieczki, ponieważ będzie zapowiadać szarpnięcie w pysku (rys. 4a). Jeśli natomiast bodziec wywołujący przestraszenie się konia – marynarka, nie będzie kojarzony z innym zbieżnie występującym z nim negatywnym bodźcem, tj. szarpnięciem za wodze, to po krótkim czasie nastąpi habituacja (rys. 4b).
E.R.-B.: A jak się to ma do sytuacji mających miejsce podczas treningów? Tam przecież z marynarką za koniem nikt nie biega.
K.S.: Oczywiście, że nie biega, ale potrafimy w tych innych sytuacjach dopatrzyć się analogicznych mechanizmów. Przeanalizujmy następujący scenariusz: jeśli koń przestraszył się czegoś podczas przechodzenia przez drążki, a my w tym momencie gwałtownie przytrzymaliśmy się za wodze (przy ostrym wędzidle skutek będzie bardziej przekonywający), to w tej sytuacji koń może skojarzyć drążki z szarpaniem za wodze. A to dopiero początek negatywnych skojarzeń. Jeśli podczas następnych najazdów na drążki koń zaczyna przyśpieszać, a my w tym momencie zbyt silnie wstrzymujemy go wędzidłem, to w tych sytuacjach koń może zacząć jeszcze bardziej uciekać. Dokładnie taką sytuację widzimy na fotorelacji. Myślę, że analogię z marynarką Wintersa już teraz łatwo jest dostrzec. Wyszarpane zwalnianie tempa na drągach bez rozpoznania rzeczywistych przyczyn uciekania/przyśpieszania, oprócz złej techniki przechodzenia przez drążki, niczego więcej nie uczy konia. Tak szkolony koń na drążkach zaczyna być spięty, chaotyczny, wyrywający itp. Trenując w ten sposób utrwalamy tylko te zachowania i tym samym pogarszamy sytuację. Praktycznie pokazał to i wyjaśnił to Richard Winters w czasie szkolenia w Karpaczu w 2012 r.
E.R.-B.: Jaką analogię opisanego mechanizmu zachowywania się konia na drążkach możemy wskazać podczas skoków przez przeszkody?
K.S.: Szarżowanie konia na przeszkodę to analogiczny przypadek do opisanego uciekania konia z drążków, z tą tylko różnicą, że jest to jeszcze bardziej spektakularne. Oczywiście oprócz szarżowania koń może zatrzymywać się przed przeszkodą, wyłamywać, podczas skoku być spięty i chaotycznie skakać. Zachowania takie wynikają ze skojarzenia dowolnych neutralnych sygnałów środowiskowych (u Wintersa było to potrząsanie marynarką), które pojawiają się zbieżnie z negatywnym doznaniem przy przeszkodzie lub podczas skoku. Takim negatywnym doznaniem są zazwyczaj zbyt silnie i gwałtownie działające pomoce wysyłające, wstrzymujące lub skracające wykrok konia przed przeszkodą. Tak koń uczy się rozpoznawać, co go czeka przed przeszkodą, a to pogarsza sytuację i zmusza jeźdźca do jeszcze silniejszych działań. Powstaje sytuacja, w której jeździec zaczyna zwalczać reakcje, które sam nieświadomie nauczył i w ten sposób błędne koło się zamyka.
Eliminacja bodźców bólowych, zarówno tych przypadkowych, jak i stosowanych świadomie oraz ochrona pyska konia przed urazami stają się we współczesnym jeździectwie podstawą procesu szkolenia. Znany angielski jeździec i szkoleniowiec WKKW Julian Trevor-Roper w rozmowie ze mną potwierdził, że wśród jeźdźców będących na średnim poziomie zaawansowania jeździeckiego często spotyka się wyszarpywanie u koni posłuszeństwa i nawet wygrywanie w ten sposób zawodów. Jednak te, rzekomo skuteczne, metody jazdy skutecznie zatrzymują ich rozwój. Jeźdźcy ci do końca swojej kariery pozostają na średnim poziomie i ciągle zdani są na wyszarpywanie posłuszeństwa. Mój rozmówca zwrócił także uwagę na występujące w procesie treningu i podczas zawodów stany emocjonalne zwierzęcia. Według Juliana, negatywne emocje i reakcje obronne konia są najczęściej skutkiem niewłaściwych działań jeźdźca, które wynikają z błędnych interpretacji zachowań koni. Warunkowanie się tych emocji pogarsza sytuację i obniża efektywność szkolenia.
E.R.-B.: Wiem, że od lat współpracuje Pan z Jerzym Krukowskim. Jakie są Wasze spostrzeżenia dotyczące pracy ręki jeźdźca?
K.S.: Stwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość, że łagodnie działające wędzidło skórzane JK System jest jednocześnie sprawdzianem poprawności działania ręki. Jeźdźcy, którzy opanowali zdolność poprawnego wchodzenia w interakcję z pyskiem konia, świetnie sobie radzą, jeżdżąc na takim wędzidle. Nieraz przekonaliśmy się o tym, obserwując naszych uczniów jeżdżących na skórzanym wędzidle zaprojektowanym przez Jerzego Krukowskiego. Natomiast braku tej umiejętności jeźdźców nie zastąpi cieńsze, ostrzejsze, czy nawet kręcone wędzidło, ani żaden inny patent. Stosowanie tych patentów bez poprawienia techniki powodowania nie rozwiązuje problemu, a wzmacnianie patentami złej ręki pogłębia deficyt porozumienia i pogrąża konia w dyskomforcie.
E.R.-B.: Dlaczego koń szybko uczy się takich niekorzystnych dla nas reakcji i co chce osiągnąć poprzez te reakcje?
K.S.: Wrodzone predyspozycje konia do ucieczki od zagrożenia (negatywnych doznań) ułatwiają koniowi szybkie uczenie się takich reakcji. Zastanówmy się, jakie cele osiąga koń poprzez ich przejawianie. Osiągany cel to szybkie oddalenie się od zagrożenia (wyłamanie, ucieczka) oraz skrócenie czasu oczekiwania lub trwania negatywnego doznania (stąd szarżowanie – koń jak najszybciej chce mieć to już za sobą). Wypadałoby tu wymienić jeszcze jeden bardzo wymowny cel, a mianowicie redukcję presji negatywnego bodźca. Najbardziej czytelną tu reakcją jest zadzieranie pyska w celu zmniejszenia siły oddziaływania na pysk negatywnego bodźca – ostrego działania wędzidła u niewprawnego jeźdźca. Tak koń przenosi ostre działanie wędzidła z dziąseł na zęby trzonowe i w ten sposób redukuje negatywne doznanie. Wszystko co dotychczas powiedziałem świetnie obrazuje wypowiedź dżokeja Ron’a Turcotte’a dosiadającego Sekretariata, słynnego konia wszechczasów: „Największym błędem, jaki może popełnić jeździec, jest uczucie, że to on jest ważniejszy niż jego koń”. Z tej wypowiedzi jasno wynika, że cele jeźdźca nie mogą zagłuszać, a tym bardziej niszczyć celów konia. Nie zwalczajmy się wzajemnie, postarajmy się osiągać własne cele poprzez uwzględnianie i poszanowanie celów konia, pójdźmy do naszych celów jego drogą. Sekretariat nie byłby Sekretariatem, gdyby dosiadający go dżokej postępował inaczej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Ewa Rot-Buga
O Autorce
dr hab. Ewa Rot-Buga – instruktor jazdy konnej, wybitny wykładowca, profesor w Polskiej Akademii Nauk, autorka książek naukowych: Lwowska Arkadia oraz Bukoliczna księga znaczeń. Dziennikarka współpracująca z ogólpolskimi czasopismami jeździeckimi: „Świat Koni”, "Hodowca i Jeździec", "Koń Polski", „Koński Targ”. Redaktor-ekspert w wydawnictwach hipologicznych: Wydawnictwo Świadome Jeździectwo (redagowała m.in. dwie książki Mary Wanless RWYM, Ujeżdżenie na XXI wiek Paula Belasika i in.), Wydawnictwo PZHK. Odbyła pobyt szkoleniowy w Australii u trenera jeździectwa naturalnego Phila Rodeya. Pasjonatka ujeżdżenia klasycznego i pracy nad dosiadem metodą RWYM – od ponad sześciu lat systematycznie rozwija umiejętności pod okiem certyfikowanych coachów RWYM. Korzysta z metod pracy z ciałem, wykorzystanych przez Mary Wanless, twórczyni RWYM (m.in. jest to Technika Alexandra). Nieustannie poszukuje dróg samodoskonalenia i rozwijania umiejętności jeździeckich oraz efektywnych sposobów przekazywania wiedzy na ten temat. Podróżniczka i reporterka, miłośniczka wypraw konnych i wielodniowych rajdów, odwiedzająca konno dalekie i nieznane zakątki świata. Autorka bestsellerowej książki "Konno po marzenia", która otrzymała wyróżnienie w konkursie na najlepszą książkę wydaną w latach 2020-2021 "Literacka Nagroda Motyli; książki "Roxley. Wibracja Piękna" - fabularyzowanej, wciągającej historii, w której opisała m.in. swoją drogę ujeżdżeniową from green to greet; zbioru opowiadań - "W odbiciach". Dowiedz się więcej o autorce - LINK.
O bohaterze wywiadu
dr Krzysztof Skorupski – doktor nauk weterynaryjnych, trener jeździectwa, autor książki Psychologia treningu koni (2006). Przez wiele lat badał wpływ stresogenności treningu koni na rozwój ich możliwości w sporcie. Szkolił się u wybitnych rosyjskich trenerów: A. A. Żagorowa (4-krotny mistrz ZSRR w WKKW i dwukrotny mistrz ZSRR w ujeżdżeniu) oraz S. I. Fiłatowa (złoty medal w ujeżdżeniu na Olimpiadzie w Rzymie i brązowy medal na Olimpiadzie w Tokio). Współpracował z wieloma placówkami naukowo-badawczymi. Wyniki badań prezentował na międzynarodowych konferencjach naukowych, m.in. podczas Międzynarodowego Sympozjum „Mechanizmy zachowań zwierząt oraz możliwości ich modelowania” we Wrocławiu (2011, 2013, 2015); na konferencji „Naukowe i praktyczne aspekty hodowli koni w Europie”, Kraków 2014 r. Prowadził zajęcia i seminaria (Uniwersytet Przyrodniczy w Krakowie, Lublinie i Wrocławiu). Prowadzi szkolenia, warsztaty i seminaria dla jeźdźców do poziomu Grand Prix.