Anestezjologia koni

Anestezjologia jest sztuką

Wywiad z lek. wet. Olgą Drewnowską

Rozmawiała: Ewa Rot-Buga

 

Na co dzień o nim nie myślimy. Prawie nie pamiętamy, że istnieje taka specjalizacja. Gdy jednak mamy poddać się operacji lub zabiegowi, jedną z najważniejszych dla nas osób staje się lekarz anestezjolog. Dobór leków, przeprowadzenie znieczulenia ogólnego i czuwanie nad pacjentem podczas narkozy to niezbędny warunek udanej operacji. A jak jest w przypadku końskich pacjentów? Czy wiedza anestezjologiczna jest przydatna tylko w przypadku poważnych operacji, nierzadko ratujących koniom życie? Na czym polega praca anestezjologa i jakimi trudnościami musi się zmagać? Jaka wiedza anestezjologiczna jest potrzebna w terenie? Czego powinniśmy oczekiwać od lekarza weterynarii, który musi podać koniowi znieczulenie w stajni? O tajnikach pracy lekarza anestezjologa opowiada lek. wet. Olga Drewnowska, specjalizująca się w anestezjologii koni oraz będąca również lekarzem terenowym.

 

 

Pani Olgo, jest Pani lekarzem weterynarii i jednocześnie anestezjologiem. Czy na co dzień, gdy wyjeżdża Pani do pacjentów w teren, przydaje się Pani ta specjalizacja? Do czego?

Klinika i teren to dwa różne światy, choć nakładają się na siebie. Anestezjologia jest dziedziną ściśle związaną z kliniką, bo wymaga specjalistycznego sprzętu. Nieprawdą jest jednak, że wiedza ta nie jest przydatna w praktyce. Jako anestezjolog muszę posiadać szeroką wiedzę dotyczącą układów: nerwowego, krążenia, oddechowego i to bardzo przydaje się w terenie, daje mi świadomość ryzyka oraz zwiększa uważność. Zawsze przed sedacją dokładnie osłuchuję u koni serce, płuca oraz jelita. Wydaje się to może nadmierną ostrożnością, ale zdarzyło mi się już parę razy znaleźć nieprawidłowości, o których właściciele nie mieli pojęcia. Ponadto staram się podnosić jakość znieczulenia w terenie, przywożąc część sprzętu poza klinikę, chociaż według mnie jest to mało przyszłościowe. Generalnie zabiegi przenoszą się do klinik ze względu na bezpieczeństwo ludzi i zwierząt oraz komfort. Obecnie w terenie w pełnym znieczuleniu wykonuje się jedynie kastracje.

Co jest łatwiejsze dla anestezjologa – praca w terenie czy w klinice?

Anestezjologia istnieje w pełnym tego słowa znaczeniu jedynie w klinice, ponieważ w pełni znajduje zastosowanie przy przeprowadzeniu znieczulenia ogólnego, które towarzyszy zabiegom chirurgicznym. Osobiście zdecydowanie wolę znieczulać w klinice niż w terenie ze względu na nieporównywalnie większe bezpieczeństwo, dostęp do pełnego monitoringu, tlenu, większego zasobu leków, ludzi do pomocy i komfortu. Zdarza mi się znieczulać konie w terenie, jednak zawsze towarzyszy temu większy niepokój niż w klinice – mam bardzo ograniczony monitoring, więc w większym stopniu działam na wyczucie i kieruję się intuicją niż w klinice, gdy decyzje podejmuję na podstawie twardych liczb oznaczających parametry życiowe. Przez to w terenie dużo później wyłapuję zmiany i częściej jestem zaskakiwana tym, co się dzieje. Wprawdzie do tej pory nie zdarzyła mi się żadna poważna lub zagrażająca życiu sytuacja w terenie, jednak spokojniejsza jestem pośród swojego sprzętu na sali operacyjnej.

W jakich przypadkach zaleca Pani przewiezienie konia do kliniki?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo zależy to od bardzo wielu czynników, na które – mimo najlepszych chęci – często nie mamy wpływu. Przewiezienia do kliniki wymaga każdy stan zagrażający życiu, sytuacja, gdy lekarz nie jest pewny rozpoznania lub kiedy stan pacjenta wymaga ciągłej obserwacji i leczenia (co nie jest możliwe w terenie). Najczęściej dotyczy to kolek. Według podręczników, jeśli w ciągu 24 godzin stan nie ulegnie poprawie i nie można ustalić rozpoznania, należy konia przewieźć do kliniki. W praktyce jednak ten czas musi być krótszy, bo zwlekanie z zabiegiem operacyjnym może skończyć się fatalnie dla pacjenta. I dlatego tak ważne jest, aby lekarz umiał ocenić powagę sytuacji. Lepiej przewieźć konia do kliniki i tam jednak odstąpić od decyzji o leczeniu operacyjnym niż przedłużyć leczenie zachowawcze w stajni i doprowadzić do sytuacji bez odwrotu. Wielokrotnie miałam okazję oglądać rozległą martwicę jelit u koni ostatecznie poddanych operacji, ale za późno. Poza tym są jeszcze stany nagłe – złamania, rany, skomplikowane przypadki internistyczne, ale także kompleksowa diagnostyka, kiedy wymagana jest seria zdjęć RTG, USG czy tomografia komputerowa. Lekarzowi wygodniej jest pracować, gdy wszystko ma pod ręką, w cieple i ze wsparciem kolegów. Niestety, kwestia dobra pacjenta jest jedną z wielu – dochodzi jeszcze możliwość transportu (czy jest dostępny, czy konia w stanie, w którym jest, można wprowadzić do przyczepy i bezpiecznie przewieźć), odległości do najbliższej kliniki, dostępności chirurgów i anestezjologa oraz możliwości finansowe. Zabiegi chirurgiczne, szczególnie przy kolkach, są bardzo kosztowne, o czym często zapominają właściciele podejmując decyzję na gorąco i nie biorąc pod uwagę ryzyka.

A co, gdy nie ma na to czasu?

Gdy mamy do czynienia ze stanem nagłym w terenie, zawsze wymagana jest interwencja lekarza pierwszego kontaktu. Nikt nie jest w stanie wyleczyć poważnego złamania, rozległej rany czy kolki operacyjnej w terenie i nie ma na to zastępstwa, natomiast lekarz terenowy będzie starał się maksymalnie przygotować zwierzę do transportu poprzez ustabilizowanie jego stanu ogólnego (kroplówki, sonda nosowo-żołądkowa, uspokojenie, założenie tymczasowego opatrunku lub usztywnienie). Jeśli jest taka konieczność, może również położyć zwierzę w krótkim znieczuleniu ogólnym do zszycia np. trudno dostępnej rany. Ważna jest ocena, czy stan zwierzęcia da się opanować samemu w terenie czy lepiej podjąć decyzję o transporcie, który również może być obarczony ryzykiem.

Jakie rodzaje znieczulenia stosuje się podczas pracy w terenie? Proszę opowiedzieć, czym się charakteryzują, do jakich przypadków dobieramy określony rodzaj i dlaczego? Które jest lepsze?

W terenie mamy dość skromny wybór metod znieczulenia i jego monitoringu, dlatego stosujemy jedynie znieczulenie dożylne (infuzyjne). Taki typ znieczulenia, według literatury, powinno prowadzić się maksymalnie do 1 godziny ze względu na obciążenie metabolizmu wątrobowego przez podawane leki. To jedna z podstawowych barier w zabiegach terenowych – jedynie w klinice mamy możliwość przeprowadzenia znieczulenia inhalacyjnego (w którym stosuje się leki wziewne), ponieważ wymagana jest do tego specjalna kolumna anestetyczna, źródło tlenu oraz dokładny monitoring. Jednak dzięki zastosowaniu leków wziewnych, które w minimalnym stopniu obciążają wątrobę, możemy wykonywać zabiegi trwające nawet parę godzin. Arsenał leków anestetycznych stosowanych w terenie też nie jest imponujący, chociaż dostępnych jest kilka leków do uspokojenia (sedacji) konia – różnią się one czasem działania, ilością wywoływanych efektów ubocznych oraz ceną. Ja akurat jestem dużą fanką stosowania uspokojenia złożonego, tzn. podaję dwa leki wspierające nawzajem swoje działanie. Generalnie w anestezjologii istnieje zasada, że dużo lepiej podać więcej niż jeden lek, ale w mniejszych dawkach niż jeden lek w większej.

Czy praca anestezjologa jest dla Pani bardzo stresująca?

Na początku tak było, bo czułam się kompletnie nieprzygotowana. Brakowało wiedzy, kursów specjalistycznych, mentorów. Pierwsze lata to była nauka przez doświadczenie, książki, uczenie się od mądrzejszych w klinikach koni w Europie. Im więcej zdobywałam doświadczenia i przede wszystkim – kiedy anestezjologia stała się moją prawdziwą pasją w praktyce i nauce – wtedy nabrałam pewności, zorientowałam się, że mam całkiem sporą wiedzę. Lata ciężkiej pracy wreszcie zaczęły się zwracać. Zresztą mam wrażenie, że jestem stworzona do tej pracy, bo z im bardziej stresującą sytuacją mam do czynienia, tym większy spokój mnie opanowuje, a ciało zaczyna działać automatycznie – analizuję wszystko wtedy kilkukrotnie szybciej i potrafię dobrać rozwiązanie. Co ciekawe, na co dzień zdarza mi się zapominać o wielu rzeczach,  ale nic nie działa lepiej niż adrenalina. Poza tym pracuję z końmi i sprawia mi to ogromną przyjemność. Ich obecność zawsze mnie uspokajała, jest taka swojska. Jednak wciąż są sytuacje, które mogą zaskoczyć, właściwie nigdy nie osiąga się wiedzy, która pozwala na całkowity spokój, komfort i brak stresu. Ale teraz już o tym wiem i staram się robić maksymalnie najwięcej i najlepiej. Pogodziłam się z własnymi słabościami i dałam możliwość błądzenia.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: wzywamy lekarza weterynarii do stosunkowo błahej sprawy, aby wykonał korekcję zębów. Co powinien zrobić lekarz przed podaniem znieczulenia koniowi? O czym powinien poinformować właściciela konia?

Każdorazowe podanie leku o działaniu anestetycznym, czyli nawet zwykłego uspokojenia (sedacji), to ryzyko. Leki te nie są obojętne dla organizmu. Przyjeżdżając do konia, z którym nie miałam wcześniej do czynienia, muszę rozpatrzeć bardzo wiele scenariuszy – alergie, nadwrażliwości, reakcje indywidualne. Staram się zawsze dokładnie wypytać właściciela, bo często wie najlepiej, na co koń reagował źle w poprzednich sytuacjach albo na co należy uważać. Leki anestetyczne oddziałują szczególnie silnie na układ krążenia, dlatego zawsze badam stan ogólny konia, osłuchując serce, badając tętno, zliczając ilość oddechów, oglądając błony śluzowe – to jest podstawowe badanie kliniczne, które robię nawet przed szczepieniem. W ten sposób parę razy wykryłam niedomykalność zastawek u koni, o których właściciele nie mieli pojęcia od wielu lat albo niedokrwistość. W takich wypadkach trzeba szczególnie uważać z dawkowaniem i uważnie obserwować pacjenta, co się z nim dzieje, jak reaguje. Przed każdym zabiegiem planowanym, typu tarnikowanie zębów, daję właścicielom instrukcję, co robić z koniem tego dnia – odstawić paszę treściwą rano, siano odłożyć na ok. 2 godziny przed moim przyjazdem, żeby koń był lekko przegłodzony, zadać siano dopiero w 2-3 godziny po zabiegu. Dlaczego tak? Leki anestetyczne spowalniają perystaltykę jelit, co przy szybkim nakarmieniu lub przeładowaniu żołądka i jelit pokarmem może spowodować kolkę (zdarzył mi się taki przypadek, że koń dostał kolki, bo właściciel dał mu siano zaraz po wybudzeniu z sedacji). Proszę też, żeby konie nie były trenowane przed zabiegiem – zauważyłam, że wpływa to niekorzystnie na działanie leków i może spowodować konieczność podania większej dawki leków anestetycznych i/lub ich słabsze działanie. Właśnie z takich przyczyn znieczulenie ogólne w terenie jest dużo bardziej niebezpieczne niż w klinice – mamy małe zdolności do reagowania na potencjalne problemy.

A jak jest w przypadku kastracji? W praktyce większość tego typu zabiegów przeprowadzanych jest w terenie. Czy to dobrze? Jakie jest ryzyko? Jaki rodzaj znieczulenia jest najlepszy?

To znowu dość trudne pytanie, ponieważ wiele zależy od możliwości transportu, odległości do najbliższej kliniki, kwestii finansowych. Z punku widzenia weterynaryjnego wykonanie kastracji w klinice jest daleko bardziej bezpieczne, zmniejszające ryzyko powikłań niż w terenie, jednak wciąż wielu właścicieli wybiera kastrację terenową ze względu na cenę. Proszę pamiętać o tym, że choć jest to zabieg profilaktyczny, otwiera się podczas niego dostęp do jamy brzusznej! Z naszych obserwacji wynika, że kastracje przeprowadzone w klinice cechują się zdecydowanie mniejszymi efektami ubocznymi w postaci krwawień, obrzęków, bólu. Dodatkowo wszelkie takie zabiegi wykonujemy w bezpiecznym znieczuleniu ogólnym wziewnym, a nie – jak to często bywa w terenie – na stojąco (de facto podawany jest wtedy jedynie lek na uspokojenie). Pomimo że jest to podyktowane wieloletnią praktyką, jako przedstawicielka młodszego pokolenia lekarzy weterynarii postrzegam dość negatywnie ten sposób prowadzenia kastracji – nie tylko jest to niebezpieczne dla lekarza (w pewnym momencie impuls bólowy może przebić się przez znieczulenie i koń kopnie), jak i samego zwierzęcia (z góry napierają narządy jamy brzusznej). Zauważa się również zdecydowanie więcej powikłań w postaci utrzymujących się obrzęków. Jeśli już prowadzę kastrację w terenie, zdecydowanie wolę położyć konia w bezpiecznej przestrzeni np. na hali, ogrodzonym padoku, polu lub dużym boksie i wykonać taki zabieg na leżąco w pełnym znieczuleniu. Może zajmuje to trochę więcej czasu, ale jest bezpieczniejsze.

Jak powinna być wyposażona klinika, a jak lekarz anestezjolog wyruszający w teren?

Zazwyczaj to, jak powinna, a jak jest wyposażona klinika, to są dwie różne sprawy. Wszystko zależy od tego, jak bardzo zależy nam na bezpieczeństwie i profesjonalizmie czy raczej na tym, że zwierzę „ma spać i się nie ruszać”. Jeśli jednak mam opisać sytuację standardową (nie idealną, ale podstawowe wyposażenie, konieczne – według mnie i podręczników – do przeprowadzenia bezpiecznego znieczulenia), to podstawą jest kolumna anestetyczna, konieczna do podania tlenu, powietrza z parownikiem anestetyku wziewnego oraz dołączony respirator, pozwalający na wymuszenie oddychania, gdy koń przestaje oddychać. Ponadto przydatna jest pompa infuzyjna pozwalająca podawać leki infuzyjne o precyzyjnie zadanej dawce. Konieczny jest też monitoring, a jego zakres zależy w dużej mierze od zasobności kliniki, ale generalnie im więcej parametrów może mierzyć sprzęt, tym lepiej. Pełny monitoring dający kompletny obraz pacjenta to EKG, pulsoksymetria (ilość tlenu w krwi obwodowej), kapnografia (poziom dwutlenku węgla w powietrzu wydychanym), ilość oddechów na minutę, ciśnienie tętnicze (mierzone inwazyjnie poprzez założenie kateteru dotętniczego), poziom tlenu i anestetyku wziewnego w powietrzu wydychanym. Dodatkowo dobrze jest mieć możliwość wykonania gazometrii krwi, czyli pomiaru poziomu gazów oddechowych (tlenu i dwutlenku węgla) we krwi oraz jej pH.

Z oczywistych względów lekarz terenowy ma ograniczone możliwości sprzętowe, jednak może skonstruować sobie namiastkę takiego warsztatu anestezjologicznego. Jeśli zamierzamy kłaść konia, dobrze mieć przy sobie rurkę dotchawiczą do intubacji (pozwoli w razie komplikacji udrożnić drogi oddechowe) oraz podstawowy monitoring. Na rynku dostępne są proste przenośne pulsoksymetry o wielkości smartfona lub małe kardiomonitory pokazujące EKG, ilość oddechów, kapnografię i pulsoksymetrię. To już całkiem sporo jak na teren! Pamiętajmy też, że w większości przypadków lekarz terenowy sam wykonuje zabieg i znieczula konia – rzut oka na taki sprzęt pozwoli mu szybko ocenić sytuację, na pewno szybciej niż przerywanie zabiegu, by zmierzyć tętno manualnie.

 

Jakie są nowe metody anestezjologiczne?

Nauka bardzo dynamicznie się rozwija. Mimo że wciąż używamy metod stosowanych od dziesięcioleci, chcemy poszerzać swoją wiedzę i możliwości. Monitoring znieczulenia ogólnego jest jedną z najtrudniejszych umiejętności anestezjologa - ocena, na jakiej głębokości znieczulenia znajduje się pacjent. Aby to ustalić, przypatrujemy się parametrom życiowym, jednak nie zawsze dają nam one odpowiedź, często też z dużym opóźnieniem. Leki działają przecież na układ nerwowy, a nie bezpośrednio na układ krążenia czy oddechowy. W tej chwili w ramach swojego doktoratu przyglądam się zapisom fal mózgowych, aby określić, czy bezpośrednia obserwacja aktywności mózgu może ułatwić anestezjologowi ocenę głębokości znieczulenia. Ponadto wciąż rozwija się rynek farmaceutyczny, mamy do dyspozycji coraz lepsze, bezpieczniejsze leki, co pomaga dostosować schematy znieczulenia indywidualnie dobrane do pacjenta. Polepszają się również stacje anestezjologiczne, wyposażone w czulsze parowniki (aparat mieszający lek wziewny z tlenem), dokładniejsze respiratory. Fizjologia zwierząt się nie zmienia, ale zwiększa się nasza wiedza o mechanizmach zachodzących w organizmie podczas znieczulenia. Wbrew pozorom wiele aspektów jest wciąż niewyjaśnionych – wiemy, że coś się dzieje w konkretny sposób, ale nie wiemy dlaczego. To dlatego anestezjologia jest dla mnie tak fascynująca.

Jak określić wielkość dawki znieczulenia? Czy nie jest tak, że czasem lekarze weterynarii podają więcej „na zapas”? Czy to bezpieczne?

Dawkowanie leków nie jest w praktyce tak proste, jak na papierze. W podręcznikach mamy podane widełki, jednak decyzję, co do wielkości dawki, podejmuje lekarz, oceniając indywidualne cechy zwierzęcia. Bierze się pod uwagę: wiek, podatność, charakter (nerwowe konie wymagają zazwyczaj wyższych dawek), rasę (szczególnie odporne na leki uspokajające są konie arabskie). Na pewno pomaga doświadczenie i intuicja. Wychodzę z założenia, że zawsze lepiej podać trochę mniej leku i w razie potrzeby dołożyć niż podać za dużo. To jest w ogóle naczelna zasada anestezjologii koni: tak płytko jak to możliwe. Leki uspokajające dla koni trudno natomiast przedawkować (oczywiście stosując dawki w rozsądnych granicach). W większości przypadków zwierzęta będą się najwyżej dłużej wybudzały, jednak nie widziałam do tej pory sytuacji, żeby koń się przewrócił lub doszło do zaburzeń w obrębie układu krążenia. Jednak trzeba uważać, szczególnie u starszych koni lub z wadami serca. Czasem zdarzają się też indywidualne nadwrażliwości lub alergie.

Jakie jest ryzyko związane ze znieczuleniem ogólnym konia?

Za każdym razem, gdy decydujemy się na zabieg operacyjny konia, musi być to decyzja podejmowana świadomie w stosunku do ryzyka i możliwych komplikacji, o których powinien poinformować lekarz anestezjolog. Każdego pacjenta rozpatruje się indywidualne uwzględniając jego wiek, sposób użytkowania, płeć, historię choroby i aktualny stan ogólny. Należy jednak pamiętać, że konie są gatunkiem o wysokim ryzyku anestetycznym w porównaniu do ludzi i innych gatunków, między innymi ze względu na swoje rozmiary (duży koń waży ok. 500 kg). Na to ryzyko składa się również rodzaj wykonywanego zabiegu, doświadczenie zespołu, wyposażenie kliniki, czas podjęcia decyzji o zabiegu (szczególnie w przypadku kolek), a nawet pora dnia czy sposób kładzenia i wybudzania konia. Wybór i dostępność leków też nie są bez znaczenia, bo różnią się one bezpieczeństwem.

Jakich błędów nie wolno popełnić anestezjologowi?

Nikt z nas nie chce popełniać błędów. Jesteśmy jednak tylko ludźmi i prędzej czy później coś nam umknie lub w ferworze sytuacji nagłej o czymś zapomnimy. Niezależnie jednak od marginesu błędu każdy z nas jest zobowiązany do aktualizacji swojej wiedzy i do uważności. Największym wrogiem anestezjologa jest lekceważenie niepokojących sytuacji, niewykonanie podstawowych badań lub poddanie się presji czasu i otoczenia. Musimy być odporni na stres i jednocześnie analizować informacje spływające z wielu źródeł, dlatego wymaga się od nas działania wielotorowego. Ważne jest, żeby nie popadać w schematy – każde zwierzę to indywidualny przypadek, który może odbiegać od opisanych w książce.

Co robi lekarz anestezjolog, gdy pojawi się sytuacja kryzysowa podczas zabiegu?

Zachowuje spokój! Zazwyczaj jesteśmy zdani na siebie. Chirurdzy są zajęci w polu operacji i nagle, gdy parametry zaczynają się zmieniać, musimy działać. Wtedy zaczynamy też pracę umysłową – co z czego wynika, dlaczego tak się stało, jakie mogą być konsekwencje i co możemy zrobić, żeby powstrzymać kaskadę problemów. Organizm jest złożony z układów wzajemnie ze sobą powiązanych, stąd wymaga to myślenia wielotorowego. Jeśli u konia zmniejszyła się liczba oddechów na minutę, to zaraz skoczy poziom dwutlenku węgla, spadnie natlenienie krwi, a koń może zacząć się budzić, bo otrzymuje mniej leku wziewnego do płuc, a podwyższony poziom dwutlenku węgla pobudza ośrodki w mózgu i rdzeniu przedłużonym, co powoduje wybudzanie ze znieczulenia. Do tego dojdzie jeszcze zaburzenie pH krwi, bo dwutlenek węgla wchodzi w skład kwasu węglowego. To tylko przykład kaskady zdarzeń, którą musimy rozważyć. Jedna mała zmiana powoduje wiele innych, które mogą spowodować kryzys. I tu tkwi cała finezja i artyzm anestezjologii (bo ja widzę anestezjologię jako sztukę), w łączeniu i widzeniu na raz tych wszystkich zależności oraz wyłapaniu na wczesnym etapie nieprawidłowości, aby zatrzymać kaskadę niekorzystnych zmian. Im wcześniej, tym lepiej, stąd tak bardzo ważny jest dokładny monitoring i jest interpretacja.

Uczy Pani studentów, przyszłych lekarzy weterynarii. Jakie jest wśród nich zainteresowanie anestezjologią?

Niestety dość niewielkie, szczególnie w zakresie dużych zwierząt. Wynika to z faktu, że anestezjologia – jako specjalizacja dająca zatrudnienie – jest stosunkowo młoda. Zazwyczaj była praktykowana niejako „przy okazji”, co zresztą niestety wciąż ma miejsce w przypadku dużych zwierząt, głównie koni. Ma to również podłoże finansowe – w hipiatrii lekarze wolą zajmować się dochodową ortopedią niż niszową, niedocenianą zarówno pod względem wiedzy i wysiłku, jak i finansów – anestezjologią. Dlatego też studenci nie palą się do tak trudnej i niepewnej przyszłościowo specjalizacji, przeraża ich również ogrom wiedzy, którą trzeba dysponować, aby zacząć ją praktykować. Nie można wejść w ten temat stopniowo, a w Polsce nie ma też za bardzo od kogo się uczyć. Za granicą wygląda to zupełnie inaczej, bo są katedry anestezjologii, rezydentury, specjaliści wysokiej klasy, dlatego jeśli ktoś chce się temu poświęcić, to wyjeżdża. Niemniej wierzę, że uda się to zmienić i pozytywnie patrzę w przyszłość. Prawdopodobnie rozwój specjalizacji w Polsce będzie szedł w kierunku wyznaczanym na Zachodzie, a to oznacza, że prędzej czy później wykształci się grupa specjalistów-anestezjologów dużych zwierząt, wraz ze wzrostem ilości klinik koni rośnie też zapotrzebowanie. Znaczenie ma również świadomość właścicieli i ich oczekiwania co do profesjonalizmu osoby znieczulającej ich podopiecznych. Czekam z niecierpliwością na pasjonatów tej dziedziny, chętnie dzielę się swoją wiedzą i propaguję rozwój anestezjologii koni. Nie wiem też, co bym zrobiła bez życzliwości wybitnych specjalistów z całego świata i współpracy z nimi; jest to grupa chętnie nawiązująca kontakty. A w grupie zawsze raźniej, co wiele głów to nie jedna!

 

INFO W PIGUŁCE

Konieczność sedacji i/lub znieczulenia ogólnego

(wymagająca wiedzy anestezjologicznej lekarza weterynarii)

  • korekcja i ekstrakcje zębów
  • szycie ran w miejscach trudno dostępnych lub rozległych oraz ran u niespokojnych koni
  • diagnostyka RTG
    • w przypadku trudnych koni
    • przy długotrwałych badaniach (np. badanie kupno-sprzedaż)
    • gdy wkładamy kasetę w czułe miejsca (np. zdjęcia kolana)
    • w przypadku obszarów wymagających kompletnego bezruchu i dużej mocy (kręgosłup, szyja, głowa)
  • podawanie leków do stawów i kaletek, biopsje (zabiegi wymagają bezruchu i mogą być bolesne)
  • kastracja w pozycji stojącej (sedacja) lub na leżąco (znieczulenie ogólne krótkotrwałe)
  • endoskopia i gastroskopia
  • założenie sondy nosowo-żołądkowej (u koni nerwowych lub odczuwających duży ból związany z kolką)

 

Artykuł został opublikowany w czasopiśmie „Świat Koni”:

  • Ewa Rot-Buga, Anestezjologia jest sztuką [wywiad z lek.wet. Olgą Drewnowską], „Świat Koni” 2019, nr 3, s. 20-26.

 

O Autorze


Ewa Rot-Buga – instruktor jazdy konnej, dziennikarka współpracująca ze „Światem Koni” (wcześniej także: „Koniem Polskim” i „Końskim Targiem”), redaktorka wydawnictw hipologicznych (redagowała m.in. dwie książki Mary Wanless, RWYM, wydane przez Świadome Jeździectwo). Odbyła pobyt szkoleniowy w Australii u trenera jeździectwa naturalnego Phila Rodeya. Pasjonatka ujeżdżenia klasycznego i pracy nad dosiadem metodą RWYM – od ponad sześciu lat systematycznie rozwija umiejętności pod okiem certyfikowanych coachów RWYM. Korzysta z metod pracy z ciałem, wykorzystanych przez Mary Wanless, twórczyni RWYM (m.in. jest to Technika Alexandra). Nieustannie poszukuje dróg samodoskonalenia i rozwoju umiejętności jeździeckich, jak również efektywnych sposobów przekazywania wiedzy na ich temat. Podróżniczka i reporterka, miłośniczka wypraw konnych i wielodniowych rajdów, odwiedzająca konno dalekie i nieznane zakątki świata. Dowiedz się więcej - LINK

Pliki Cookies

 Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookies, aby dostosować treści do Państwa preferencji oraz optymalizować działanie serwisu. Klikając "Akceptuję Cookies", wyrażają Państwo zgodę na użycie wszystkich rodzajów plików cookies.